poniedziałek, 28 lutego 2011

Nasze małe wycieczki w poszukiwaniach...


        Za oknem szaro, buro i nijako,jakoś brak pomysłów w głowie i nic specjalnie się nie chce gdy tak ciągle pada, więc postanowiłam podzielić się za Wami zdjęciami i tym co zobaczyłam w ostatnią niedzielę podczas naszej kolejnej wyprawy na bazarek ze starociami tym razem do miasteczka Fontanellato.



     We Włoszech prawie w każdym miasteczku odbywają się tak zwane mercatini antiqquriato czyli tłumacząc na nasze po prostu bazarki ze starociami. Często w niedzielne poranki ruszamy całą rodzinką w takie miejsca. Głównym powodem naszej wyprawy jest oczywiście targ staroci, aczkolwiek przy okazji możemy pozwiedzać dane miasteczko.

     Fontanellato znajduje się na nizinie Parmeńskiej, i związany z nią był Giuseppe Verdi, znajduje się tu również średniowieczny zamek zwany Rocca dei Sanvitale czyli Twierdza rodu Sanvitale. Zamek jest otoczony fosą wypełnioną rybami


Nie wiem czy ktoś z Was będzie dostrzec tam rybki, ale zapewniam że są tam.

Przepraszam za jakość zdjęć ale aparat trochę niedomaga a i słonka jak na lekarstwo o tej porze roku.

a tu nasze maleństwo podziwiające pluskające rybki


      Zamek oczywiście można zwiedzać, niestety tego dnia zamknięty dla turystów, podobno w środku znajdują się przepięknie zdobione i umeblowane sale. Na parterze zamku wśród fresków i obrazów znajduje się tak zwana perła zamku czyli sala malarza Parmigianiniego. Pierwsze piętro zamku poświęcone jest życiu rodu Sanvitale. Z całą pewnością wrócimy do zamku Rocca aby go obejrzeć od środka, a o tym wszystkim opowiedział nam jeden z handlarzy na bazarku. 
      Starówka Fontanellato zachowała swój średniowieczny charakter: wąskie uliczki, w których znajdują się małe sklepiki pod niskimi portykami, które z kolei, w trzecią niedzielę miesiąca udzielają schronienia targowi staroci.


 Piękne, oj piękne te dywaniki i chodniczki.


 



 Każdy znajdzie coś dla siebie.


Ja od dawna marzę o czymś takim jednak cena sprowadziła mnie szybko na ziemię.











      Było na czym oko zawiesić aż żal opuszczać takie miejsce. Niestety nie posiadam zdjęć przedmiotów wyszperanych przez nas aczkolwiek postaram się to nadrobić i na pewno się pochwalę. Już nie mogę doczekać się kolejnej wyprawy.

5 komentarzy:

  1. Bardzo lubię takie miejsca, też chodzę na lokalne "barachołki" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. dla nas stały sie już prawie taką małą tradycją. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam serdecznie .Z mila checia bede tu do Ciebie zagladac.Pozdrawiam cieplutko z zimnej Anglii.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję i bardzo się cieszę , troszkę osamotniona czuję się w tych Włoszech, a wszystkie psiapsiółki tak daleko, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Skad ja to znam? My mamy tu wiele osob z rodzinki,ale wszyscy dobrzy przyjaciele zostali tam daleko.smutne to,ale coz,takie zycie.Trzeba sie pocieszac tym,ze teraz tutaj jest nasz dom,a co bedzie dalej...niestety nie wiemy.pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń